niedziela, 17 czerwca 2012

fucking Afghanistan.


Zepsułaś mu życie. Sprawiłaś, że chce porzucić to co kocha - dla Ciebie. Po to, by Tobie było wygodnie. A Ty z radością się zgadzasz, by to co stworzył, przepadło. Pracował na to latami, zaczął to i stworzył. To wszystko się trzyma tylko i wyłącznie dzięki niemu. A Ty chcesz mu to zabrać. Egoistyczne, nie sądzisz? Jeśli spełni swoje "marzenie", to będzie tylko i wyłącznie Twoja zasługa i zapłacisz za to.
My jesteśmy lepsi niż Afganistan. Nie zostawiaj nas.







czwartek, 14 czerwca 2012

he was my friend.

Miałaś piękny plan, prawie doskonały. Cicho zakradłaś się do mojego życia, odbierając jego. Przetrawiłam to, bo wierzyłam, że nie zapomni o mnie. Oddalaliśmy się od siebie i stawaliśmy się dla siebie obcy. Cieszyłaś się. Próbowałaś ukryć uśmiech, ale widziałam tą satysfakcję w Twoich oczach. Czułaś rozkosz, patrząc jak tracę grunt pod nogami. Zabrałaś mi go. Twierdziłaś, że nie jesteś po niczyjej stronie, ale perfekcyjnie manipulowałaś nim tak, by o mnie zapomniał. Udało się. Zabrałaś mi wszystko. Ludzi, na których mogłam liczyć, osobę, której jako jednej z nielicznych ufałam. Ciesz się, nic mnie tu już nie trzyma. Wszystko będzie Twoje. Zniknę. Przyjaciółko.





Nie doceniłam Cię. Nie sądziłam, że umiesz tak zniszczyć życie.



środa, 13 czerwca 2012

empty memories.

nauczyłam się bez niego żyć. wykreśliłam go ze swojego życia i wyrwałam te kilka miesięcy, które zajął. byłam pewna, że dziś wspomnienia, to tylko nieistotne obrazy z przeszłości, które nic nie znaczą. z perspektywy czasu mogę stwierdzić tylko, że popełniłam wtedy wiele błędów, dałam sobą manipulować. mądra po fakcie. no przecież. gdyby pojawił się teraz... myślę, że pozwoliłabym mu znów bawić się moim życiem. wprowadzał mnie w niesamowity stan, którego nie potrafię zrozumieć do dziś. sprawiał, że błagałam o śmierć, sprawiał, że nienawidziłam siebie, nienawidziłam wszystkich. doprowadził mnie do granicy. nie potrafię powiedzieć co czuję do niego dziś, w jaki sposób o nim myślę, chcę go nienawidzić, bo zasłużył na to. jednak... wiem, że tylko i wyłącznie czas wpłynął na moje obecne myślenie.
minęło tyle czasu... a serce boli nadal, gdy ktoś wypowie jego imię.
"I pamiętaj, spotkamy się w innym życiu. I promise you..."




olive you...

last dream about him.


Rozwód z monotonią. 365 dni smakowania tych samych ust, ciągłe spojrzenia tych samych oczu, "kocham Cię", powtarzane bez uczucia, przyzwyczajenie zamiast miłości, zwykłe pożądanie zamiast szczerej i uczciwej namiętności. koniec z rutyną. czas zacząć na nowo, bez niego.