Gdy się poznaliśmy - byliśmy dziećmi. Dopiero jedną nogą wkraczaliśmy w dorosły świat, o którym nie mieliśmy jeszcze zielonego pojęcia. Uczyliśmy się jak żyć. I wbrew wszystkim naszym pragnieniom, robiliśmy to z dala od siebie. Cała nasza znajomość, to był jedynie splot przypadkowych wydarzeń. Nie planowanych i zadziwiających. Jakby było to większym, wyższym planem. Dzisiaj minęło 6 lat, a my... Jesteśmy zupełnie inni. Tak wiele czasu zajęło nam dorośnięcie do siebie na wzajem. Wreszcie to uczucie, który wtedy było chyba zbyt wielkie na tak młodego człowieka, dzisiaj ma prawo się z nas wydostać. Jesteśmy na to gotowi, jakby wszystko co działo się w naszym życiu wcześniej miało nas po prostu do tego przygotować. Do przyszłości, którą mamy szansę zbudować razem.
Tak wiele lat czekałam na ten moment. Na chwilę, gdy mnie pocałujesz i wreszcie będę mogła wierzyć, że to wszystko, to nie puste słowa i obietnice bez pokrycia. Zawsze byłeś obok, ale nie przy mnie.
Nigdy nie sądziłam, że w jednym pocałunku może zawierać się tyle namiętności i pożądania. Jedyne co oboje czuliśmy to zachłanność, jakby ktoś zaraz znowu miał nas rozdzielić. Pragnęliśmy nacieszyć się sobą na zapas, choć chyba nie ma to większego sensu, bo przecież przed nami całe życie.
We Are Only Puppets In The Theater.
niedziela, 20 września 2015
czwartek, 28 maja 2015
Pamiętam jak zaczynaliśmy. Nasze nieśmiałe początki, ostrożne zachowania. Byliśmy dziećmi, którzy dopiero uczyli się kochać kogoś płci przeciwnej. Wchodziliśmy w skład pewnej całości. Byliśmy ze sobą tak blisko... Przeżywaliśmy wspólnie każde zmartwienie, najmniejszą troskę. Uważam, że naprawdę budowaliśmy piękny związek, wręcz wspaniały. Więc dlaczego, to wszystko pewnego dnia po prostu.. zgasło? Każde z nas, poszło w innym kierunku. Ostatnio przeczytałam gdzieś, że jesteś w Szwecji, że pracujesz, a maturę zdałeś całkiem dobrze. Nie należę już do tego i może odrobinę mi przykro i troszeczkę szkoda, że nie jestem przy Tobie, jak przeżywasz to wszystko. Ale właściwie, dlaczego chciałabym być? Sama nie rozumiem, a po całych analizach i skrupulatnych wypisywaniach "za" i "przeciw" doszłam do wniosku, że to nie przez miłość. Bardziej może przez przywiązanie, przyzwyczajenie, wspólne marzenia, plany, które były oczywiste. O których nawet nie dyskutowaliśmy, bo jasne było, że zamieszkamy w Gdańsku, nieopodal mojej siostry, żebym zawsze miała do niej blisko. Mieliśmy wynająć skromną kawalerkę i dzielić się obowiązkami... A dzisiaj, mimo tych planów,które były pewne, jestem w zupełnie innym miejscu nie do końca chyba godząc się na swoją przyszłość. Właściwie, to nie mam w niej nic do gadania. Zostanę tu gdzie jestem, dopasowując się do kogoś innego. Pomijając własne plany i marzenia. Moim obowiązkiem jest być obok mojego przyszłego męża, robić mu obiady, a w międzyczasie jeśli znajdę chwilę, mogę iść na studia zaoczne, na które najpierw będę musiała zarobić, pracując w tygodniu. Pracując w mieście rodzinnym, z którego zawsze chciałam się wyrwać. Nie poznam tego świata, nie zasmakuje całej tej reszty. Bardzo brakuje mi przyjaciółki, takiej, do której mogłabym sie przytulić, a ona powiedziałaby, że zawsze mogę na nią liczyć. Kiedyś miałam taką osobę, której mówiłam wszystko, pożyczałam skarpetki, a ona w ramach podzięki przynosiła mi pyszne ciasto z malinami. Pamiętam je do dziś. Kurwa, robiłaś takie dobre malinowe ciasto... I zawsze pytałaś co u mnie, i wysłuchiwałaś mnie godzinami. Kochałam Cię jak siostrę...
W zasadzie nie jest źle, czasami przychodzą tylko chwile słabości a ja mam tendencję do pozwalania im zainfekować moją duszę zwykle własnie takimi wieczorami. Posypuję się wtedy, wypłaczę się, trochę poużalam i pożałuję swojego życia. I zwykle własnie takimi chwilami odczuwam największy smutek i samotność. Nie mam z kim porozmawiać, trzeba liczyć na siebie. Chociaż czasami, chciałoby się jakiejś rady, albo pocieszenia.
W zasadzie nie jest źle, czasami przychodzą tylko chwile słabości a ja mam tendencję do pozwalania im zainfekować moją duszę zwykle własnie takimi wieczorami. Posypuję się wtedy, wypłaczę się, trochę poużalam i pożałuję swojego życia. I zwykle własnie takimi chwilami odczuwam największy smutek i samotność. Nie mam z kim porozmawiać, trzeba liczyć na siebie. Chociaż czasami, chciałoby się jakiejś rady, albo pocieszenia.
czwartek, 2 kwietnia 2015
Byłam pewna, że nigdy mu nie wybaczę. Żyłam w przekonaniu, że tak wielkiej ilości żalu nie można się ot tak pozbyć. W momencie gdy ułożyłam sobie życie na nowo, pomijając w tym jego osobę, wstałam pewnego dnia i poczułam, że najzwyczajniej w świecie, nie mam mu już niczego za złe. I dzisiaj tęsknie za nim, za wspólnymi chwilami, gdy po moich dwóch słowach albo grymasie twarzy, doskonale rozumiał co pragnę mu przekazać.
Da się przestać kochać, prawda?
Da się przestać kochać, prawda?
wtorek, 3 marca 2015
Wszystko się we mnie skończyło. Całe pokłady fałszywego optymizmu i uśmiechu właśnie się wyczerpały. Jedyne co odczuwam, to żal do samej siebie, że doprowadziłam do takiego stanu rzeczy. Chciałabym przywrócić dawną siebie, całe dawne życie, gdzie jeden problem nie gonił kolejnego. Zmartwienia i owszem, były zawsze, ale nie w takich ilościach jak teraz. Potrzebuję może przyjaciółki, kogoś kto wysłuchałby mnie i powiedział - hej, głowa do góry. Pilnie poszukuję osoby, która powie mi, co mam zrobić dalej ze swoim życiem. Jak rozegrać to co dzieje się w mojej głowie i jakie decyzje podjąć. Nie mam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Siedzę sama, po uszy w tym bagnie do którego tylko ja mam dostęp. Wszystko to dzieje się we mnie. Duszę się. Próbuję wszystkiego, każdej z możliwych opcji by wreszcie może drogą dedukcji odkryć co daje mi szczęście. Ale to są tylko rozczarowania, odczuwam jedynie rezygnacje i rozczarowanie, że znowu idzie coś nie tak. Sypię się. Znowu. A może ciągle. Wszystko miało wyglądać inaczej, a wychodzi na to, że znowu się przeliczyłam. Życie wcale nie wygląda tak, jak w marzeniach.
poniedziałek, 24 listopada 2014
Budzisz we mnie takie uczucia, z którymi jeszcze chyba nie miałam do czynienia. Być może zwyczajnie powinnam odwiedzić kardiologa i spytać o palpitacje, które pojawiają się, kiedy Cię widzę. Okazałoby się zapewne, że to objaw jakiejś choroby, a i na trzęsące się dłonie również znalazłoby się logiczne wytłumaczenie nie ujmujące Twojej osoby. Niemożliwe przecież, żebym była w Tobie zakochana. Rozważne kobiety nie powierzają swojego serca prawie obcemu mężczyźnie. Gdzie się podziała moja odpowiedzialność?! Łamię wszystkie swoje dotychczasowe zasady. Ponownie robię na przekór temu, co zwykle sobie obiecywałam. Pozwalam zbliżyć się do siebie, nie uprzedzając o zagrożeniu i rozczarowaniu jakie czeka. Co najmniej egoistyczne i nieodpowiedzialne zachowanie. Chcę byś był przy mnie, ale boje się przed Tobą otworzyć, bo gdy to zrobię, nie będzie odwrotu, a perspektywa tego, że mogłabym Cię stracić sprawia, że obawiam się wykonać jakikolwiek ruch.
piątek, 21 listopada 2014
Zwątpiłam w swoje umiejętności podejmowania słusznych decyzji. Nie potrafię w zasadzie ocenić, czy postąpiłam dobrze, czy może znów na liście popełnionych błędów dojdzie kolejny myślnik. Czuję się rozdarta i okradziona z resztek nadziei. Wyrwano mi cały optymizm i zostawiono tylko codzienne powątpiewanie w sens życia. Choć prawdę mówiąc, już chyba jako całkiem małe dziecko dostrzegłam, że życie wcale nie jest piękną bajką, gdzie rodzice zabierają Cię na plac zabaw i basen. Całkiem szybko zrozumiałam, że tkwię w jednym wielkim bezsensie i nijak nie będę w stanie się z niego wyrwać. Próbowałam na różne sposoby "żyć". Tak jak chciała moja matka, siostra, chłopak i wszyscy inni dookoła. Naprawdę próbowałam. Ale w pewnym momencie siada cierpliwość i nie chcę się walczyć o coś, na czym człowiekowi właściwie nie zależy. A mi przestało zależeć już dawno.
poniedziałek, 27 października 2014
Nie potrafię mu tego wszystkiego odpuścić, zupełnie jakbym straciła zdolność wybaczania. Po brzegi jestem wypełniona żalem do niego i nie umiem odnaleźć sposobu by się go pozbyć. Duszę w sobie tak wiele skrajnych emocji, że sama już nie wiem, co obecnie czuję. Nie wierzę, że człowiek może tak bardzo się zmienić. Że osoba, na której polegałaś i bezgranicznie ufałaś, staje się spełnieniem wszelkich obaw. I w sumie nie jesteś na to gotowa, bronisz go w swojej głowie, albo tłumaczysz sobie, że może źle zrozumiałaś, usłyszałaś albo on się przejęzyczył. Że przecież Cię kocha, bo obiecywał. Prawda? Przecież pamiętasz. Mówił Ci, że Cię kocha, że będzie z Tobą na zawsze i żadna inna się nie liczy. Więc jeśli skłamał w jednej kwestii jaką masz pewność, że cała reszta była prawdą? Żadną. I być może ta niepewność najbardziej uderza w serce. Lęk o to, że wszystko w co wierzyłaś przez dwa lata był tylko dobrze wykreowanym złudzeniem. Bańką mydlaną, która wreszcie musiała prysnąć.
Nie chcę po nim płakać, rozpamiętywać, przeglądać wspólnych zdjęć i z sentymentem spoglądać na rzeczy, które dawał mi w prezencie. Chcę żyć, zostawić wszystko za sobą, patrzeć w przód, nie w tył. Cieszyć się każdym momentem, że dane jest mi go przeżywać. Pragnę śmiać się jak dziecko z każdej błahostki.
Tylko jak? Skoro wbił mi nóż prosto w serce.
Nie chcę po nim płakać, rozpamiętywać, przeglądać wspólnych zdjęć i z sentymentem spoglądać na rzeczy, które dawał mi w prezencie. Chcę żyć, zostawić wszystko za sobą, patrzeć w przód, nie w tył. Cieszyć się każdym momentem, że dane jest mi go przeżywać. Pragnę śmiać się jak dziecko z każdej błahostki.
Tylko jak? Skoro wbił mi nóż prosto w serce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)